Jestem w Ruchu Światło-Życie już 14 lat. Od 12 lat należę do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Podpisałam ją w pełnej wolności i doświadczyłam osobiście jej błogosławionych owoców. Bycie członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka to nie tylko abstynencja od alkoholu. Krucjata pomaga mi wielokrotnie zrezygnować z wielu innych skłonności, przywiązań, pomaga mi podejmować odważnie decyzje, które nie zawsze są popularne, które napawają mnie lękiem. Przynależność do Krucjaty daje mi odwagę rezygnacji ze zła.
Jakiś czas temu stawiałam altankę na działce. Zatrudniłam fachowców, którzy mieli realizować tą budowę. Ponieważ obracam się w środowisku wiejskim widzę, że tu jeszcze wyraźniej pokutuje świadomość, że przy budowie bez alkoholu absolutnie się obejść nie można. Pewnego dnia kiedy pracownicy przyszli do pracy, po obiedzie, którym ich poczęstowałam jeden z nich domagał się stanowczo alkoholu i powiedział, że jeśli mu nie postawię wódki lub piwa to on nie będzie dalej pracował. Trochę się zdenerwowałam, bo zależało mi na tym, aby ta altanka była sprawnie postawiona. Nie chciałam ulegać oczekiwaniom tego człowieka, w związku z tym po krótkiej wewnętrznej modlitwie poprosiłam go, aby usiadł przy stole i zaczęłam z nim rozmowę.
Powiedziałem mu, dlaczego ja nie częstuję go alkoholem: że Ojciec Święty apelował o trzeźwość, że na jego apel podpisałam Krucjatę Wyzwolenia Człowieka będąc przekonana, że tym przyczynię się do upowszechniania innej kultury życia. Powiedziałam, że nie stawiam mu alkoholu nie dlatego że jestem sknera, ale dlatego że nie chcę tego robić dla jego dobra. Ale oczywiście za zarobione przez siebie pieniądze będzie mógł kupić to, co zechce. Podzieliłam się z nim tym, co naprawdę przeżywam w związku z tą sytuacją.
Po tej rozmowie ten człowiek poczuł się poważnie przeze mnie potraktowany, poczuł, że posiada wartość, że nie musi wcale pić. Ta rozmowa dała efekty. Praca została ukończona bardzo szybko, a na koniec ten człowiek bardzo mi podziękował, że pracowało mu się znakomicie. Przekazał mi też to co mówiła jego mama, że była szczęśliwa, gdyż była to pierwsza praca, z której wracał trzeźwy i wszystkie pieniądze przyniósł do domu.
Rzeczywiście może się tak zdarzyć, że my gardzimy ludźmi pijanymi, lekceważymy ich, naśmiewamy się, ale pamiętajmy, że każdy z nas ma godność dziecka Bożego. Jeśli to w człowieku zauważymy, bez lęku, bez obaw i z szacunkiem podejdziemy do człowieka obudzi się w nim poczucie własnej wartości, własnej godności. Pomimo, że miałam pewne obawy i lęki ta odwaga we mnie doprowadziła do tak błogosławionego owocu. Bogu dzięki!