Któż z nas nie odwiedził choć raz w swym życiu ośrodka oazowego w Konarzewie? Ale czy wszyscy znamy historię jego powstania, jego początki? Opowie nam o tym długoletni Proboszcz parafii i twórca ośrodka – ks. Stanisław Hartlieb
Kiedyś, przed pół wiekiem Konarzewo było jedną z wielu podpoznańskich wiosek, mało komu znaną. Dzisiaj o Konarzewie wiedzą nie tylko w naszej Archidiecezji. Istnieje tam ośrodek rekolekcyjny Ruchu Światło – Życie. Jak to się stało? Ktoś może pomyśleć, że to normalna sprawa: ośrodek zbudowano i już. Tymczasem z perspektywy lat stwierdzić trzeba, że historia powstania ośrodka w trudnych czasach komunistycznych to Boże dzieło, że Bóg chciał, żeby on zaistniał.
W czasie II wojny światowej Archidiecezja Poznańska straciła jedną trzecią swoich kapłanów. Przez cały okres okupacji seminarium było zamknięte, nie wyświęcano w Poznaniu nowych księży. Świecenia kapłańskie w tym czasie otrzymali jedynie ci klerycy, którym udało się ukończyć któreś z seminariów w Generalnej Guberni. Do pracy w duszpasterstwie potrzebny był każdy. Nie dziw więc, że młody ks. Stanisław Hartlieb, który w 1944 r. przyjął święcenia kapłańskie w Kielcach, zaraz po przyjeździe do Poznania w 1945 r. otrzymał placówkę duszpasterską. Został proboszczem parafii św. Marcina w Konarzewie. Jak się później okazało – funkcję tę będzie pełnił przez 4 dni, 4 miesiące i 44 lata.
A czasy nie były łatwe. W 1950 r. upaństwowiono całą ziemię kościelną. Przed wojną parafia konarzewska posiadała prawie 104 hektary ziemi. Większość ziemi parafialnej przyłączono do miejscowego PGR. Przez pewien czas nawet plebania była upaństwowiona. Najdłużej niejasny był stan prawny 8 hektarów w centrum wioski, na których stało probostwo i zabudowania gospodarcze. Część z nich PGR wykorzystywał jako magazyny. Ksiądz Hartlieb toczył „papierową wojnę” o odzyskanie parafialnego mienia z urzędnikami różnych szczebli – od powiatu do ministerstwa, przez 28 lat.
W tym czasie w całym Kościele wiele się zmieniało. Największy wpływ na odnowę obrazu Kościoła miał Sobór Watykański II. Jedną z bardzo ważnych zmian była soborowa reforma liturgii. Otwarcie na języki ojczyste, całkowicie zmienione księgi liturgiczne, odnowione właściwie wszystkie obrzędy – to wszystko musiało zostać przeniesione z dokumentów soborowych na praktykę życia parafialnego.
Ks. Stanisław sprawami liturgii w czasie swojej kapłańskiej posługi bardzo się interesował. Co roku po zakończeniu odwiedzin kolędowych w parafii wyjeżdżał na kilka dni do Tyńca. Niewielu chyba wie, że tamtejsze opactwo benedyktyńskie, w którym rozgrywa się akcja pierwszej sceny „Krzyżaków”, jest dziś jednym z najważniejszych ośrodków liturgicznych w Polsce. Wielu kapłanów przyjeżdża tam, aby z obfitego źródła liturgii przeżywanej w omodlonych murach zaczerpnąć duchowych sił.
W 1964 r. właśnie w Tyńcu ks. Hartlieb „przypadkowo” spotkał ks. prof. Grzelczaka, wówczas rektora poznańskiego seminarium księży Chrystusowców. Ks. rektor przeżywał w Tyńcu swoje kapłańskie rekolekcje, więc choć spotykał się codziennie z ks. Stanisławem w tynieckim refektarzu podczas posiłków, nie rozmawiali ze sobą. Boża Opatrzność sprawiła jednak, że wracali do Poznania tym samym pociągiem, w jednym przedziale. W czasie długiej rozmowy okazało się, że seminarium księży Chrystusowców potrzebuje wykładowcy liturgiki. Ks. Hartlieb zgodził się te wykłady poprowadzić. Jako profesor zaczął też pisać artykuły do miesięcznika „Msza Święta”, jednego z nielicznych czasopism zajmujących się wówczas odnową liturgii.
Profesorowie danej dziedziny wykładanej na uczelniach teologicznych w Polsce mają co roku spotkanie naukowe. Dzielą się na nim swoim dorobkiem i odkryciami, planują prace badawcze. W czasie takich zjazdów liturgistów ks. Stanisław spotkał Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło – Życie. Od niego „zaraził się” ideą oazy: wprowadzenia odnowy soborowej w parafiach poprzez nową ewangelizację, grupy duszpasterskie i zaangażowanie w odnowioną liturgię. Ks. Blachnicki był wiele razy gościem Konarzewa i oczyma wyobraźni widział ośrodek rekolekcyjny w solidnych budynkach gospodarskich parafii. Ten wymarzony ośrodek nazwał „Wieczernik”, ponieważ miały się w nim odbywać rekolekcje uczące głębszego przeżywania liturgii.
Niestety, mimo wieloletnich starań proboszcza, budynki gospodarcze były używane przez państwo. Lecz długotrwały upór przyniósł w końcu zmianę sytuacji. Na przełomie 1977/78 r. do parafii doręczone zostało pismo urzędowe, które określiło budynki gospodarskie jako własność kościelną i nakazywało ich zwrot do dnia 28 lutego 1978 r. Ks. proboszcz Hartlieb udał się z tym pismem do dyrektora PGR w Konarzewie, pana Tadeusza Kościuszki. Był on wysokim urzędnikiem partyjno – państwowym i musiał realizować „określony światopogląd”, jednak dał się zapamiętać jako porządny człowiek. Obiecał, że PGR wyprowadzi się w terminie z budynków parafialnych pod warunkiem, że proboszcz nie będzie dochodził słusznego prawa do odszkodowania. Obie strony dotrzymały warunków i przed wiosną można było zacząć prace.
W 1978 r. parafię w Konarzewie czekało jeszcze jedno ważne wydarzenie: nawiedzenie parafii przez kopię obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Ks. Stanisław postanowił połączyć to wielkie święto parafii ze sprawą ośrodka oazowego. Ikona Czarnej Madonny miała być powitana tam, gdzie w przyszłości będą się odbywały rekolekcje oazowe. Do dnia nawiedzenia – 1 maja 1978 – trzeba było uporządkować plac między budynkami gospodarskimi i rozebrać stojące na nim wiaty wozowni. Mimo mrozów, tę część pracy wykonano bardzo szybko. Pozostało jeszcze najważniejsze zadanie – wybudowanie betonowego, zadaszonego tarasu, na którym odbywać miały się uroczystości powitalne. Solidny podwieszany dach tarasu musiał powstać w ciągu 2 miesięcy.
I choć prace posuwały się szybko, pod koniec marca nastąpiła niespodziewana przerwa. Gdy przygotowane zostało deskowanie, a wylewanie betonu zaplanowane było na Wielki Poniedziałek, Wtorek lub Środę, nastały kilkunastostopniowe mrozy. Do Wielkanocy nie można było nic zrobić. Lecz Pan błogosławił budowie. We wtorek po świętach dał piękną pogodę i murarze szybko nadrobili zaległości. Do 1 maja taras był pięknie otynkowany i służył parafii w czasie uroczystości wprowadzenia obrazu Pani Jasnogórskiej. Pierwsza liturgia w ośrodku oazowym była liturgią parafialną.
Do samego powitania obrazu Maryi wystarczyłby zwykły drewniany podest. Betonowy taras, który do dziś stoi naprzeciw bramy wjazdowej, był wstępem do budowy konarzewskiego ośrodka. Już wcześniej co prawda, jeszcze przed odzyskaniem wszystkich budynków gospodarczych, wybudowane zostały solidne klatki schodowe. Wykonano też wszystkie projekty i dokumentację techniczną. Taras, zbudowany na uroczystości maryjne, zasłonił całe podwórze przed wzrokiem nieprzychylnych Kościołowi urzędników. Można było przekształcić budynki gospodarcze w ośrodek rekolekcyjny.
W czasach, gdy na każdą inwestycję kościelną potrzebna była specjalna zgoda władz, dawana zawsze niechętnie, ks. proboszczowi Hartliebowi pomogła przychylność referenta budowlanego z urzędu gminy w Dopiewie (Konarzewo należy do tej gminy). Pani referent pomagała omijać komunistyczne przepisy tak, że oficjalnie w Konarzewie nic nowego nie było budowane. Nie była potrzebna zgoda na budowę schodów – bez zgody urzędów schody zostały legalnie zbudowane. Później nie była potrzebna zgoda na podniesienie dachu w budynkach gospodarskich – podniesiono dach. Szczegół, że o 2,5 metra. Betonowe stropy też powstały w czasie „prac remontowych”.
Ogromnym problemem w tamtych czasach było zdobycie materiałów budowlanych. Pomocne okazały się bzdurne przepisy biurokracji PRL. Mianowicie PKP wprowadziło wówczas tak zwane „przewozy wahadłowe”. Polegało to na tym, że kilkanaście wagonów na przykład z cementem przeznaczonych dla kilku stacji na danej linii zostawiano na jednej z nich. Miejscowa Gminna Spółdzielnia musiała jak najszybciej cement sprzedać, gdyż w przeciwnym wypadku płaciła „osiowe” – opłatę za przetrzymywanie wagonów. Gdy więc do Dopiewa przyjeżdżał transport pustaków czy cementu, dyrekcja GS-u bardzo chętnie sprzedawała parafii swój towar, żeby się go jak najprędzej pozbyć.
Inny Boży „przypadek” sprawił, że fundamenty zabudowań gospodarskich były solidne i mogły spokojnie wytrzymać dobudowanie piętra. Latem i jesienią prace postępowały bardzo szybko. Powstawały kolejne stropy i ściany nośne. W październiku wszystkich zaskoczyła radosna wiadomość – kardynał Karol Wojtyła został wybrany papieżem. Wielu księży udawało się do Rzymu na Mszę św. inaugurującą pontyfikat naszego Rodaka. Propozycję wyjazdu dostał też ks. Stanisław. Wiadomo było, że władze przy takiej okazji nie odmówią wydania paszportu (wówczas nie każdy paszport dostawał). Z drugiej strony budowa potrzebowała gospodarza, a załatwianie formalności, przygotowanie wyjazdu i sam wyjazd trwałyby około dwa tygodnie. Ks. Hartlieb zrezygnował. Okazało się słusznie. Ostatnie betonowanie nad dzisiejszą salą „niebieską” zakończono w sobotę przed pierwszą niedzielą Adwentu, a w niedzielę zaczęła się mroźna zima. Znów można powiedzieć „przypadek”, ale dla wierzącego człowieka wcale to przypadkiem nie było. Chociaż więc rzymskie uroczystości ks. Stanisław oglądał tylko w telewizji, to jednak wiosną można było postawić ścianki działowe sypialni i w nieotynkowanych pokojach latem 1979 r. zaczęły się pierwsze rekolekcje oazowe.
Od tego czasu nieprzerwanie do dziś ośrodek rekolekcyjny w Konarzewie służy ludziom przyjeżdżającym tu z całej Archidiecezji Poznańskiej, a także z innych stron Polski. Przybywa wiele grup, nie tylko młodzieżowych. W czasie wakacji i w ciągu roku Konarzewo jest miejscem, w którym każdy może spotkać Boga, odnowić swój związek z Nim przez modlitwę, liturgię i spotkanie żywej chrześcijańskiej wspólnoty. Każdy też może odkryć Boże działanie w swoim życiu przez te tak zwane „przypadki”, które nas ku Panu prowadzą.
(opracował Marcin Staniewski)